Organizacja Pracodawców Ziemi Lubuskiej zapytała lubuskich przedsiębiorców, z branż dotkniętych ograniczeniami w funkcjonowaniu, jak radzą sobie w obecnej sytuacji.
Elżbieta Matysiak, EMAT HRC – branża szkoleniowa
Tegoroczna wiosna zaskoczyła wszystkich. Cisza, która nastała była obciążona wysokim progiem lęku, nastąpiło bowiem tąpnięcie w branży szkoleniowej, co odczuliśmy na własnej skórze. Kwiecień był pierwszym miesiącem w 20 letniej historii firmy, w którym nie wystawiliśmy żadnej faktury. Gdyby nie fakt, że 50% obrotu EMAT HRC pochodzi z innych segmentów, to trudno byłoby nam przetrwać. Decyzję o zwolnieniach postanowiliśmy odłożyć do 31 marca w nadziei, że otrzymamy wsparcie. Nic takiego jednak się nie wydarzyło. Nie wyobrażaliśmy sobie jednak sytuacji w której rezygnujemy z ludzi, którzy mają dzieci, kredyty i są z nami od lat. Jako lider zespołu potrzebowałam czasu na przemyślenie pewnych spraw, oczyszczenie głowy. Zajęło mi to 3 dni. Gdy wróciłam – byłam gotowa na “wojnę”. Podjęliśmy decyzję, że nie można dłużej czekać – nadszedł czas, aby wejść w segment szkoleń online. Wiązało to się z pewnymi inwestycjami (zakup sprzętu, przygotowanie software), ale mieliśmy pewność, że jest to mądra decyzja. Na pierwszy ogień przygotowaliśmy ofertę skierowaną do liderów. Opracowaliśmy szkolenie jak zarządzać zmianą podczas kryzysu, wg. metodologii VUCA. Myślę, że decyzją, która doprowadziła nas do pewnego rodzaju sukcesu, było oferowanie części wiedzy bezpłatnie. Dziś mogę powiedzieć, że obraz naszego przedsiębiorstwa bardzo się zmienił. Wymagało to od nas podjęcia ryzyka. Tarcze dały nam pewne wsparcie, które przeznaczyliśmy na utrzymanie zespołu. Przyjdzie jednak czas na spłatę części pomocy, aczkolwiek chcemy wierzyć, że nie będzie to dla nas problemem. Sukcesywnie poszerzamy więc ofertę kursów online. Szkolenia energetyczne przeprowadzamy prawie całkowicie zdalnie. Wyzwanie stanowią nadal kursy dotyczące transportu bliskiego. Wiemy, jakie kroki należy podjąć w najbliższym czasie. Nadal uczymy się funkcjonowania w sieci, ale wierzymy, że internet pomoże nam się rozwinąć.
Marcin Polakiewicz, Polcontrol – branża hotelowo-restauracyjna
Branża w której działają moje firmy została bezpośrednio dotknięta przez obostrzenia rządowe dotyczące stanu pandemii. Działamy w Zielonej Górze, Łagowie i Sławie, prowadzimy trzy restauracje, hotel i ośrodki wypoczynkowe. Podczas pierwszej fali epidemii skorzystaliśmy z subwencji PFR i pomoc ta była wystarczająca, aby przetrwać wiosenny lockdown. Sytuacja w lokalach gastronomicznych nie zdążyła jednak powrócić na właściwy tor przed kolejną, obecną falą pandemii i ograniczeń. Bardzo wielu wcześniej rezerwowanych imprez nie zrealizowaliśmy, musieliśmy oddać zadatki i zaliczki weselne. Dodatkowo wesela, które organizowaliśmy w Zamku Joannitów w Łagowie były dużo mniejsze i często połączone z wizytą policji czy sanepidu. Co prawda ośrodki wypoczynkowe w Sławie, szczyt sezonu miały udany – jak co roku zresztą – jednak całkowicie zabrakło nam przychodów z maja, czerwca i września. Nie odbyły się biwaki szkolne, szkolenia, konferencje czy zjazdy rodzinne. Nasze restauracje oczywiście świadczą usługi wynosu czy dowozu jednak to znikomy przychód. Najbardziej obawiam się jednak o załogę, to przez lata budowany zespół pracowników – fachowców. Póki co dostaliśmy zapewnienia o zwolnieniu ze składek ZUS za listopad, a pracownicy będą mogli liczyć na tzw. „postojowe”. Nastroje wśród znajomych przedsiębiorców nie są najlepsze. Niektórzy rozważają zmianę branży, mówiąc, iż drugi raz nie dadzą rady tak „zacisnąć pasa”. Wsparcie jest nam konieczne do przetrwania zimy, a spodziewamy się, iż ten przestój w naszych branżach potrwa do maja 2021. Niestety od początku nowego roku musimy wymienić kasy fiskalne na kasy z rejestracją online. W przypadku moich firm to kolejne kilkadziesiąt tysięcy złotych, które dziś są bardziej cenne niż kiedykolwiek. Koszty pracownicze, czynsze i podatki od nieruchomości to nie jedyne koszty, z jakimi zostaliśmy. Mamy leasingi, kredyty, rozpoczęte inwestycje i zimę do przeżycia po słabym roku. Spadki naszych przychodów sięgają kilkudziesięciu procent, a w niektórych miesiącach przekraczają 90%. Wiosenna izolacja zmusiła nas do refleksji i szukania sposobów na dywersyfikację ryzyka. W ciągu kilku miesięcy zbudowaliśmy w Zielonej Górze stację kontroli pojazdów, w której od września dokonujemy badań technicznych. Nie uratuje to pozostałej części firmy, jednak napawa umiarkowanym optymizmem.
Irena Billewicz-Wysocka, Aneri Business Network Space – branża networkingowa
Lockdown, który zaczął się w marcu, dla mojej branży trwa nieprzerwanie do dziś i choć latem staraliśmy się wszyscy złapać oddech, to dziś toniemy. Jako właścicielka i autorka Aneri Business Network Space – klubu networkingowego, spotykam się głównie z przedsiębiorcami, którzy mówią, że kolejne działania, polegające na zamrażaniu gospodarki, nawet tym powolnym, to gwóźdź do trumny ich biznesu. Jesteśmy przecież jak koła zębate – każdy ma swoje miejsce i znaczenie, a kiedy rozpadają się pojedyncze elementy, wszystko przestaje działać. O ile wiele z trybików naturalnie ulega zniszczeniu i w tym miejscu powstają nowe, tak tym razem gospodarka nie jest na to gotowa. My przedsiębiorcy też nie jesteśmy gotowi. Podczas pierwszego zatrzymania wielu z nas było spokojnych. Jesień zaczęła się bardzo nerwowo i nie wiemy, co nam przyniesie jutro. Spotkania biznesowe, networking, który został zatrzymany w marcu do dziś nie wrócił, a pamiętajmy, że to nie tylko spotkania przy kawie. Networking jest jak zastrzyk świeżych, nowych kontaktów, które stwarzają nowe możliwości rozwoju. Jestem wulkanem energii, nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych, zawsze z planem działania i planem na jutro, często piszę scenariusze reklamowe – jednak nie przewidziałam w najczarniejszym z nich pandemii, a może bardziej jej skutków. Wszyscy mamy kredyty, pracowników, rodziny i za nich jesteśmy odpowiedzialni. Osobiście, w napięciu oczekuję co dalej. Z jednej strony – chciałabym to wszystko rzucić, a z drugiej – uwielbiam swoją pracę, bo daje mi dużo energii i możliwości działania. Moja poduszka finansowa kurczy się w zastraszającym tempie, ale ciągle mam nadzieję, że już niedługo spotkamy się na śniadaniu biznesowym, które dla Was będę mogła zorganizować.
Jolanta Tomala, Restauracja LEW – branża restauracyjna
Pusta restauracja, czekanie na klienta, sprzedany 1 lunch przez cały dzień, telefony od klientów, którzy przekładają terminy uroczystości zaplanowane wcześniej, to nasz smutny obraz pierwszych miesięcy zamrożenia gospodarki. Ograniczyliśmy wówczas funkcjonowanie firmy do absolutnego minimum. Priorytetem było i jest dla nas utrzymanie firmy a przede wszystkim miejsc pracy. Uznaliśmy, że nawet jeśli trzeba będzie dokładać do biznesu posiłkując się oszczędnościami – co już się dzieje – to będziemy to robić, ponieważ sytuacja wróci do normy. Zwolnienia pracowników to niedobre rozwiązanie, załogę buduje się bowiem latami. Pochylamy się nad oferowanymi możliwościami,
nadal nie wiemy jednak co nas czeka stąd, aby przetrwać ten czas czekamy na kolejne programy wsparcia dla branży, aby przede wszystkim zachować miejsca pracy. Mamy nadzieję, że obecny lockdown nie będzie długi, że wszyscy nie utracimy do końca swego rodzaju wolności.
Ludzie potrzebują przecież życia społecznego, spotkań, wyjść do restauracji, kina. Zawsze byliśmy i nadal jesteśmy optymistami, patrzymy więc z nadzieją w przyszłość.
Red.