Bez względu na to w jakich czasach mamy sposobność funkcjonować okazuje się, że nasze chęci, zaangażowanie i dobra (re)organizacja pozwalają osiągać satysfakcjonujące wyniki biznesowe. O konsekwencji w działaniu, nastawieniu na to, że na satysfakcję biznesową pracuje się latami z Mariuszem Krusz,właścicielem firmy MLX Logistik rozmawia Beata Przybylska.
Panie Mariuszu, jest Pan współwłaścicielem firmy spedycyjnej MLX. Skąd pomysł na uruchomienie działalności właśnie w branży transportowej?
Jestem prezesem spółki MLX, którą założyłem razem z żoną Joanną.
Swoją przygodę z transportem rozpocząłem w roku 1997 tuż po powodzi, kiedy to odpowiedziałem na ogłoszenie pracy dla spedytora ze znajomością języka niemieckiego. Nie wiedziałem, kim jest spedytor, ale niemiecki miałem opanowany. Pojechałem na rozmowę do niewielkiej firmy w Zielonej Górze. Okazało się, że „wygrałem” casting 🙂 Miałem wtedy 21 lat, zero pojęcia o transporcie, ale byłem z siebie dumny, że dostałem tą pracę. Zostałem spedytorem. Zarabiałem chyba z 700zł miesięcznie! Pracowałem często przez telefon, w języku niemieckim. To nie było wtedy dla mnie łatwe wyzwanie. Niemniej jednak podołałem, m. in. ze względu na duże samozaparcie, jak i bardzo wymagającego szefa, dzięki któremu przeszedłem „ intensywny kurs” zawodu spedytora. Moja dalsza kariera odbyła się już w większej (do dziś istniejącej) zielonogórskiej firmie, która wówczas była dużą agencją celną z wieloma oddziałami w Polsce. Równolegle, w tym czasie studiowałem i już wtedy zakiełkowała mi w głowie myśl posiadania własnej firmy spedycyjno – transportowej. Ale to marzenie miało kilka lat poczekać.
Zwrot akcji przyszedł w połowie roku 1998, kiedy to dostałem ofertę pracy od niemieckiego potentata w produkcji….mebli. I tak do 2002r. pracowałem w zakładach w Kłodzku, Prudniku oraz w Słubicach, gdzie kierowałem logistyką meblową, zajmowałem się m. in. współpracą ze spedycjami.
Jednak w roku 2002 na powrót związałem się z firmą spedycyjną. Dzięki m. in. wypracowanym wcześniej kontaktom, udało mi się pozyskać kilku kluczowych klientów, którzy pozwolili mi znacznie rozwinąć „meblowe skrzydła”. W 2003 roku, jako jedni z pierwszych na dużą skalą wywoziliśmy z Polski meble do Francji. Oczywiście dostarczaliśmy meble również do np. Niemiec.
W roku 2009 za namową i pomocą przyjaciela, założyliśmy z żoną pierwszą własną firmę „P.W. Mario”. W kolejnych latach we współpracy z dużą zielonogórską firmą spedycyjną transportową, kontynuowałem budowanie i utrwalanie relacji biznesowych.
Splot wielu zdarzeń, doświadczenie i wizja prowadzenia biznesu finalnie doprowadziła do stworzenia spółki MLX z siedzibą w nowo wybudowanym biurze w zielonogórskiej dzielnicy Ochla.
Istotnym krokiem w rozwoju wieloletniego planu, było dołączenie do MLX mojego młodszego brata Damiana, absolwenta Wyższej Szkoły Logistyki w Poznaniu. Damian doskonale buduje i dba o relacje z Klientami. Razem stworzyliśmy świetny tandem biznesowy.
Pracuje Pan w branży spedycyjnej już 26 lat, co zmieniło się najbardziej na przestrzeni tych lat?
Ojej, chyba najbardziej technologia. Jak w roku 1997 kierowca rozładował się z meblami w ostatnim miejscu rozładunku, jechał na najbliższą „tankstellę”, płacił 2 marki i dzwonił do mnie, że jest rozładowany. Czasami musiał wysłać jakiś dokument faksem z tejże stacji benzynowej, też płacił 2 marki. Wtedy ładunków importowych szukało się dzwoniąc przez pół dnia do dużych firm spedycyjno – transportowych, do których spedytor miał zadanie zdobywać kontakty (książka telefoniczna). Jak już się coś znalazło, to wysyłało się adresy kierowcy faksem na wspomnianą stację benzynową, nie było smsów. To były czasy.
W roku 1998 miałem moją pierwszą służbową komórkę w sieci Centertel, sms’ów jeszcze nie było. Dziś? GPS, wszechobecny internet, mapy google, telemetria, usługi korytarzowania tras dla kierowców i inne cuda.
A oczekiwania klientów?
Oczekiwania klientów są niezmienne. Powierzony ładunek ma być terminowo i bezpiecznie przewieziony z punktu A do punktu B. Oczywiście korzystna cena jest bardzo ważna, ale nie zawsze najważniejsza.
Transport i spedycja to terminy powszechnie kojarzone z logistyką, zwłaszcza przez osoby, które oba pojęcia traktują synomicznie. Czy takie postępowanie jest słuszne?
Nie, takie postępowanie jest błędne, owszem transport i spedycja są ściśle ze sobą powiązane i dotyczą tej samej dziedziny, jednak znaczą zupełnie coś innego.
Proszę zauważyć, że spedycja, mimo, że wiąże się z transportem towarów, nie jest transportem sama w sobie. Zajmuje się organizowaniem transportu, czyli organizacją przewozu towarów. W ramach tego zadania planowany jest między innym transport przesyłki – od miejsca jej załadunku, do miejsca rozładunku / odbiorcy, czyli klienta. Zajmujemy się ponadto doradztwem w zakresie doboru odpowiednich środków transportu dostosowanych do potrzeb naszych klientów. Planujemy tury wysyłkowe, awizujemy dostawy, przeładunki, zwroty. Naszym zadaniem jest zapewnić szybki i bezpieczny przewóz powierzonych nam ładunków.
Czyli spedycja to taki pośrednik, niemający swoich aut, tylko przewoźników – podwykonawców, z pewnością takie usługi są droższe od firm transportowych?
Nic bardziej mylnego. Owszem korzystamy z usług naszych partnerów-podwykonawców. Ale… W dużej mierze są to małe rodzinne firmy, które o ile znają się na transporcie bardzo dobrze, to już na własną rękę nie mają zdolności operacyjnej (dostępność czasu, języki obce, umiejętności negocjacyjne) w pozyskaniu pracy/kontraktu bezpośrednio od dużego producenta – to nasza rola. Współpracujemy z wieloma przewoźnikami, m.in. z jednoosobowymi firmami transportowymi, gdzie szef jest jednocześnie kierowcą. Dzięki temu oferta obsługi transportowej przygotowana przez nas dla klienta, nie musi okazać się droższa niż oferta dużego przewoźnika, który zatrudnia sztab ludzi odpowiedzialnych za funkcjonowanie jego przedsiębiorstwa, potrzebuje duże biura, parkingi itd.
MLX to głównie firma spedycyjna, choć mamy też własny tabor.
Rok 2022 był rokiem trudnym dla branży transportowej, ze względu na wzrost kosztów transportu, a także zmiany w obowiązujących przepisach.
Ceny hurtowe na rynku paliw po ponad roku wróciły niedawno do poziomu z lutego 2022. Na szczęście w marcu/kwietniu 2022 rynek dosyć szybko zareagował, klienci musieli sięgnąć do swoich najgłębszych rezerw, renegocjować swoje kontrakty i ceny za transport sukcesywnie rosły.
W czerwcu i lipcu 2022 roku, cena paliwa netto w hurcie przekraczała 7 zł! Mamy to szczęście, że nasi klienci nadążali z wyrównywaniem stawek za galopującymi cenami paliwa. Ale ten rok był bardzo trudny nie tylko ze względu na koszt paliwa i wojny. Należy pamiętać, że w lutym 2022 wszedł w życie tzw. pakiet mobilności, który znaczenie podniósł koszty funkcjonowania. Jakby tego było mało, na koniec maja 2022, zaczęła obowiązywać tzw. mała licencja transportowa, która również wprowadziła wiele zamieszania na ryku transportów małych (busy). Wiele małych firm zajmujących się transportem busami zniknęło z rynku.
Jakie ma Pan plany na 2023 rok?
Nasza dotychczasowa oferta organizacji transportu skierowana była głównie do
firm zajmujących się produkcją / sprzedażą mebli do krajów Europejskich. Robimy to naprawdę dobrze.
W tym roku koncentrujemy się natomiast równie mocno na nawiązaniu współpracy z klientami z innych branż. Jesteśmy TEAM’em otwartym, rozwijającym się i ciągle poszukującym nowych kierunków. Naszą ofertę kierujemy tak naprawdę do każdej firmy, gdyż pozwala nam na to nasza wiedza, doświadczenie i tabor jakim dysponujemy.