Przedsiębiorczość

Polski Chaos – czyli korzyści i straty z największej reformy podatkowej od lat

Polski Chaos – czyli korzyści i straty z największej reformy podatkowej od lat

Ponad 600 stron – tyle, razem z uzasadnieniem, liczył sobie projekt podatkowy uchwalony w ramach Polskiego Ładu. Przeciętny człowiek jest w stanie przeczytać ok. 200 słów na minutę. Można założyć jednak, że w przypadku tekstu prawnego wydajność może być o połowę niższa, należałoby zatem przyjąć raczej tempo 100 słów na minutę. Zakładając że strona tekstu zawiera ok. 300 słów, potrzeba byłoby mniej więcej trzydziestu godzin ciągłego czytania tekstu, by zapoznać się z całością projektu. Oczywiście czysto teoretycznie, ponieważ zdań takich, jak „Zasadę, o której mowa w ust. 3, stosuje się również w przypadku, gdy część dochodów z tego samego źródła przychodów podlega opodatkowaniu, a część jest wolna od opodatkowania, z wyłączeniem źródeł przychodów określonych w art. 10 ust. 1 pkt 1 i 2 oraz przychodów, o których mowa w art. 21 ust. 1 pkt 152 lit. c, pkt 153 lit. c i pkt 154 w zakresie przychodów z pozarolniczej działalności gospodarczej” nie sposób zrozumieć bez wertowania innych przepisów i co najmniej kilkukrotnej ich lektury – a podobnych regulacji jest w Polskim Ładzie mnóstwo.

Innymi słowy – niezależnie od tego, co moglibyśmy uważać o wyjściowych założeniach tej reformy podatkowej – jest długo, skomplikowanie i, z punktu widzenia przeciętnego odbiorcy, nieszczególnie zajmująco. Język prawny nie ułatwia jasnego przekazywania komunikatu podatnikowi, tym trudniejsze jest to jeśli sama natura proponowanych zmian jest wyjątkowo złożona. Chaos przy wprowadzaniu Polskiego Ładu nie powinien zatem dziwić, choć musi być oceniany z odpowiednią surowością.

Wchodząc w 2022 rok, a słysząc zewsząd o monumentalnej reformie podatkowej, przeciętny pracownik mógłby zastanawiać się, jak te wielkie zmiany wpłyną na jego osobistą sytuację finansową, czyli – mówiąc wprost – jak przełożą się na jego wynagrodzenie netto. Wieloma kanałami komunikacji płynęły do niego informacje, że na Polskim Ładzie zyska, i to sowicie, w związku z czym oczekiwał pensji „z górką”. Czy na pewno ją otrzymał? To zależy.

Polski Ład wprowadził podwyższoną kwotę wolną od podatku w wysokości 30 tysięcy złotych. „To bardzo dobrze!” – zakrzyknie większość, i będzie miała rację. Kwotę wolną rozliczamy jednak rocznie, więc w rezultacie reformy podatnik otrzymuje wyższy zwrot PIT, a jego pensja miesięczna nie ulegnie zmianie. A raczej byłoby tak, gdyby reforma nie polegała również na zmianach w zakresie rozliczania składki zdrowotnej, która – tak dla pracowników, jak i dla pracodawców – stała się podatkowo nieodliczalna. Możliwe jest zatem, że pracownik uzyska w 2022 roku niższe miesięczne wynagrodzenie, niż w 2021. Zyskać powinien wówczas w rozliczeniu rocznym, zyskując zwrot. Taka sytuacja wystąpiła w styczniu, wobec czego rozporządzeniem przyjęto reguły, zgodnie z którymi zaliczka na podatek pobrana będzie w 2022 w kwocie nie wyższej, niż rok wcześniej.

Sytuacja staje się inna, jeśli ktoś pobiera sute wynagrodzenie w wysokości 6 tys. zł brutto – wówczas straty wynikające z braku możliwości odliczenia składki zdrowotnej mogą przewyższać korzyści z tytułu wyższej kwoty wolnej. Więc podatnik traci nawet w rozliczeniu rocznym. A raczej traciłby, gdyby nie wprowadzono tzw. „ulgi dla klasy średniej” w formie skomplikowanego algorytmu. W rezultacie jej zastosowania, potencjalna strata jest mu wyrównana. Chyba, że zarabia więcej niż 11 tys. zł – bo wtedy ulgę przestaje się stosować. No i – zasadniczo – jeśli zarabia na umowie zlecenia, to żadna ulga mu się nie należy, nawet jeżeli „łapie się” w przedziale przewidzianym przez ustawodawcę. A w ogóle, to nawet jeśli na ulgę się załapie i ją zastosuje, to być może będzie ją musiał zwrócić – jeśli np. w trakcie roku straci pracę i jego wynagrodzenie roczne spadnie poniżej dolnej granicy „widełek” dla ulgi. Przynajmniej jest tak na ten moment, ponieważ pojawiły się już zapowiedzi, zgodnie z którymi ci podatnicy, którzy na Polskim Ładzie są stratni w praktyce, a teoretycznie mieli korzystać, będą mogli rozliczać się wg zasad obowiązujących w 2021 roku.

Trudno dziwić się, że w takich okolicznościach pewności co do rozliczania wynagrodzeń nie mają nie tylko sami pracownicy, zastanawiający się w jakiej wysokości pensję otrzymają w danym miesiącu, lecz również księgowi i biura rachunkowe. Sytuacji nie ułatwia fakt, że zmiany wprowadzone trybem ustawowym próbowano korygować rozporządzeniem ws. techniki poboru zaliczek, które następnie przepisano do ustawy. Jak widać, w świecie Polskiego Ładu niejasny jest nie tylko bilans strat i korzyści, lecz również hierarchia aktów prawnych.

Tyle o pracownikach. Pewna część z nich na podatkowym Polskim Ładzie zyska, jednak skala dodatkowych wpływów sięgać będzie nie więcej, niż kilkudziesięciu złotych w skali miesiąca. Zaznaczyć należy, że nominalnie analogiczne korzyści wynikały z przeprowadzonej piętnaście lat temu, również przez PiS, reformy polegającej na obniżeniu składki rentowej. Oczywiście – wówczas kilkadziesiąt złotych „ważyło” w portfelu znacznie więcej, niż dzisiaj. Co więcej, zmiana dotyczyła wszystkich podatników i nie była powiązana z podwyżką innych obciążeń.

Co z pracodawcami?

W ich przypadku model reformy jest znacznie prostszy. To z jednej strony zaleta, bo unikamy w ten sposób nadmiernego skomplikowania, z drugiej strony wada – bo owa prostota sprowadza się do tego, że ogólnie wszyscy tracą. Podniesienie kwoty wolnej od podatku oraz waloryzacja drugiego progu podatkowego – zmiany oczekiwane od lat – są zatem sfinansowane z dwóch źródeł: kieszeni przedstawiciela klasy średniej i kieszeni przedsiębiorcy.

Czy tak musiało być? Oczywiście nie – istnieje bowiem jeszcze jedna, bardzo pojemna kieszeń, tzn. kieszeń podmiotów skutecznie unikających podatku CIT i płacących go w minimalnej wysokości bądź w ogóle. ZPP dostrzega ten problem od lat i konsekwentnie postuluje zastąpienie podatku CIT podatkiem przychodowym. W Polskim Ładzie nie było jednak
miejsca na tak głębokie reformy, więc zaproponowaliśmy przynajmniej minimalny CIT liczony wg najprostszej możliwej formuły – jako 1% przychodu. Jak się okazało, należy być bardzo ostrożnym w dysponowaniu dobrymi radami, bo mogą zostać wysłuchane, a następnie przekształcone według własnego upodobania odbiorcy. Tak stało się w tym przypadku – z całej koncepcji pozostało hasło „minimalny CIT” i słowo przychód. Proponowane przez nas proste rozwiązanie zastąpiono skomplikowany konceptem, na który składają się wzory matematyczne i złożone formuły prawne wskazujące, kto minimalny CIT płaci i w zasadzie od czego.

Zbyt wcześnie jeszcze, by mówić o rezultatach tego posunięcia, jednak prognozować można z łatwością – ci, którzy wg oryginalnego pomysłu mieli być zmuszeni do płacenia CIT w godziwej wysokości, w dalszym ciągu będą tego obowiązku unikać, ponieważ im więcej zdań jest użytych do określenia podstawowych parametrów obowiązku podatkowego, tym więcej luk możliwych do wykorzystania w celu jego uniknięcia. „Oberwą” natomiast ci, którzy urośli na tyle, by przekształcić się w spółkę kapitałową, jednak wciąż jeszcze pozbawieni są możliwości optymalizacyjnych, którymi dysponują międzynarodowe korporacje. Rykoszetem efekty reformy odczują również inni – ci, którzy z różnych względów muszą ze zmianami przepisów podatkowych być na bieżąco i je stosować. Z 1 stycznia 2022 roku system stał się bowiem jeszcze bardziej skomplikowany, a przecież i tak już należał do najmniej przyjaznych w OECD.

Reasumując, Polski Ład to reforma wielka gabarytowo i bardzo skomplikowana. Poziom niepewności podatkowej występujący od stycznia 2022 roku nie ma chyba precedensu. Jaka z tego całego zamieszania korzyść? Praktycznie nieodczuwalny w budżecie, zwłaszcza że w coraz większym stopniu „zjadany” przez inflację, dodatkowy dochód niektórych gospodarstw domowych. Jaka strata? Poza tymi czysto finansowymi, obciążającymi klasę średnią i firmy, kluczowa jest ta związana z dalszym psuciem systemu podatkowego. Ma to jednak swoje plusy – być może doszliśmy już do punktu, w którym żadna zmiana, poza gruntowną reformą wszystkich podatków i związanych z nimi procedur, nie będzie miała sensu.

Jakub Bińkowski

Członek zarządu i dyrektor Departamentu Prawa i Legislacji Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.

Ekspert Warsaw Enterprise Institute. Członek Rady Dialogu Społecznego i Rady Rynku Pracy. Autor raportów eksperckich, analiz i stanowisk legislacyjnych. Specjalizuje się w zagadnieniach regulacyjnych, szczególnie w zakresie prawa gospodarczego i podatkowego.

 

Poprzedni artykuł

7 kroków do efektywnej ochrony marki i produktu w Internecie

Czytaj więcej
Następny artykuł

Serca Polskich firm w barwach flagi Ukrainy

Czytaj więcej

ul. Reja 6, 65-076 Zielona Góra
Tel. 784 641 622
E-mail: a.goliczewska@opzl.pl